14 grudnia 1995 roku Sejm przyjął ustawę o „izbach rolniczych”, na polskie wsie w setną rocznicę utworzenia powrócił samorząd rolniczy skupiający wszystkich rolników. Dwadzieścia lat minęło od chwili gdy w całej Polsce w tym również czterech dolnośląskich województwach przeprowadzono powszechne wybory do naszego samorządu, a następnie wyłoniono władze. Pierwszymi ale jak się okazało też „ostatnimi” prezesami wojewódzkich izb zostali Jan Żukowski we Wrocławiu, Leszek Adamiec w Legnicy, Dariusz Jagieła w Wałbrzychu oraz Leszek Grala w Jeleniej Górze. Po zmianach administracyjnych powołano Dolnośląską Izbę Rolniczą na czele której stanął Janek Żukowski, obecny wieloletni Wójt Gminy Żórawina. Pięć bogatych w wydarzenia kadencji sprawiło, że w naszym samorządzie doświadczenia zdobywali późniejsi wójtowie, burmistrzowie oraz starostowie, dyrektorzy i kierownicy jednostek obsługujących rolnictwo i rządowych agencji. Każdy z Nich wcześniej z zaangażowaniem i determinacją walczył o sprawy rolników, o rozwiązanie problemów środowiska wiejskiego. Bo naszą ideą było to by Izba Rolnicza była takim prawdziwym, realnym i twórczym Sejmem Chłopskim. Dlatego nigdy nie pytaliśmy skąd kto przyszedł i jaką ma legitymację tylko co ma zamiar zrobić i jaki ma pomysł na pomoc gospodarzom i ich rodzinom. Jaką ma koncepcję na dolnośląską wieś, która na naszych oczach, mimo sprzeciwów, protestów i blokad w których aktywnie uczestniczyliśmy ubożała, stawała się coraz mniej produkcyjna. Mimo protestów i okupacji likwidowano cukrownie, a w ślad za nimi kończyli produkcję tak liczni przecież producenci buraków. Tak zginęły mleczarnie, które najpierw bezsensowną polityką „wykończyły” hodowców a potem – mimo, że posiadały unijne certyfikaty – upadły same. Zniknął przemysł rolno spożywczy w regionie, mieszkańcy Wrocławia, Wałbrzycha, Legnicy i Jeleniej Góry piją mleko przywożone z innych regionów kraju i Europy, jedzą mięso wyrabiane i produkowane w Wielkopolsce, owoce i warzywa przywożone spod Łodzi i Warszawy. Czy jubileusz jest dobrym czasem do mówienia o porażkach. Każdy z nas będzie miał własne zdanie w tym temacie, ale mówię o tym w tej szczególnej chwili po to byśmy przed następnymi rocznicami nie tracili czujności i byśmy każdego dnia pamiętali o tym, że jesteśmy świadkami ogromnych przemian na światowych rynkach. Dzisiaj nie wystarczy lepiej od sąsiada produkować, trzeba być mądrzejszym, sprytniejszym i bardziej przewidującym od kolegów z innych krajów, którzy już na początku naszej przynależności do wspólnego rynku byli w uprzywilejowanej sytuacji. Nie czas i nie miejsce by o tym teraz mówić bo każdy z Was doskonale wie, że ta rywalizacja przypominała trochę wyścig Syreny (na zaciągniętym hamulcu ręcznym) na wyboistej drodze z Mercedesem, a co najmniej Oplem pędzącym po unijnej autostradzie. Ale jak na ironię „nasza Syrena” w ogromnej większości dogoniła i prześcignęła Mercedesa.
Kto popełnił błąd… gdzie, kiedy i dlaczego Rolnicy oraz Ich reprezentacja samorządowa i związkowa stracili wpływ na przemiany w rolnictwie? Przecież za polskie rolnictwo odpowiadało w tym czasie kilkunastu ministrów, kilka większości parlamentarnych. To jest temat na poważną dyskusję, co jeszcze możemy uratować i jak kreować zmiany pod kątem roku 2030 i dalszych lat. Jaką wieś chcemy zostawić naszym dzieciom oraz wnukom. Jakie będą ich szanse w globalnej konkurencji. Pytam o to przy okazji jubileuszu by uchronić naszych następców od wyważania otwartych drzwi. byśmy po raz kolejny nie budzili się z przysłowiową ręka w nocniku. Byśmy nie koncentrowali się na działaniach, które z góry skazane są na niepowodzenie. Nie możemy zapominać o tym, że żyjemy w środku Europy. A u nas na Dolnym Śląsku mamy znacznie bliżej do Pragi, Bratysławy, Wiednia czy Berlina niż do Warszawy. Możemy z naszymi sąsiadami wymieniać poglądy i doświadczenia.
Mówię to bo gdy przeglądam nasze kroniki, gdy czytam postulaty jakie kierowaliśmy do władz centralnych i wojewódzkich dwadzieścia, piętnaście, dziesięć czy nawet pięć lat temu zastanawiam się czy czasem zegar historii nie zatrzymał się w miejscu. Powinniśmy z tego wyciągać daleko idące wnioski i nie zapominać, że teraz będzie jeszcze trudniej bo i sprzymierzeńców mamy znacznie mniej. I nie chodzi tylko o mieszkańców miast ale o naszych sąsiadów, którzy wcale z życzliwością nie patrzą na naszą pracę i nasze gospodarstwa. I tych „przeciwników” – ludzi, którym będzie śmierdziało, kurzyło się i hałasowało. Przeszkadzał będzie warkot silnika traktora, zbyt głośne ryczenie krowy lub pianie koguta. To jest tylko sygnał, że nadszedł czas poważnej dyskusji o polskiej wsi, o naszych gospodarstwach o sposobie budowania takich relacji, które pozwolą nam współistnieć. Sąsiadom żyć a nam produkować.
Samorząd rolniczy jako poważny partner musi stanąć na czele tej dyskusji. Powinniśmy przedstawić jak najszybciej własną ocenę strategii rozwoju regionu ale równocześnie musimy żądać i domagać się by publiczne środki przeznaczone na rozwój nauki, na granty dotyczące wsi i rolnictwa były przez nas opiniowane i wdrażane w naszych gospodarstwach i wsiach. By uczelnie, które rolnicze dziedziny mają często tylko w nazwach zbliżyły się do realnych problemów polskich rolników i umiały nas zainspirować do skutecznej rywalizacji. Nie mamy ani jednego dnia czasu do zmarnowania. Potrzebny jest sojusz wszystkich sił, sojusz ludzi wsi pod egidą „Parlamentu Chłopskiego”, który sprawi że będziemy skuteczni a porażki z minionego dwudziestolecia, które w części przytoczyłem wcześniej, niech będą nauczką ale też bodźcem.
Te dwadzieścia lat to nie jest jednak pasmo porażek i niepowodzeń jak próbuje się nam niekiedy wmówić, świadczy o tym dobitnie wygląd naszych wsi, a w szczególności naszych gospodarstw. Chcę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że w ogromnej większości dolnośląscy rolnicy i ich samorząd swoje „lekcje” odrobili bardzo dobrze. Integrowanie środowiska, organizowanie współpracy instytucji i organizacji rolniczych, szkolenia, konferencje organizowane wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym „ Nauka i Praktyka dla dolnośląskiej wsi”, aktywny i bardzo odpowiedzialny udział delegatów w rozdysponowaniu gruntów będących w zasobie Własności Rolnej Skarbu Państwa to tylko niektóre przykłady. Mało kto dzisiaj pamięta o programie wapnowania gleb i programie atestacji opryskiwaczy prowadzonych ze środków Funduszu Ochrony Środowiska. Zbyt szybko zapomnieliśmy o tym, że byliśmy prekursorem i twórcą pierwszej w kraju strategii w ramach programu Leader. Gdy inni jeszcze o nim nie myśleli, wykorzystując współpracę Konsul Austrii organizowaliśmy wyjazdy studyjne i powołaliśmy do życia Fundację „Partnerstwo Izerskie Bogactwem Pogranicza”. Dzisiaj setki wspaniałych ludzi na Dolnym Śląsku kultywują tradycje, przenoszą tradycje z różnych regionów i wszystko wydaje się być takie normalne. Takie jakby było zawsze. Bardzo często nasze inicjatywy nie zyskały przychylności władz albo nawet samych rolników, bo przecież na nic się zdał cykl spotkań dotyczących mleczarstwa i praca w tym zakresie jaką wykonaliśmy z radami nadzorczymi ówczesnych spółdzielni. Nie udało się na stałe wprowadzić do kalendarza „Rolniczego zielonego stołu” bo często pojawiały się ambicje polityczne. A może to nam brakło determinacji, a może argumentów i siły przekonywania. Co roku organizujemy Dolnośląskie Forum Rolnicze, z organizacjami i związkami współpracujemy w ramach Porozumienia Związków i Organizacji Rolniczych. To przecież nasza izba zainicjowała Ogólnopolskie Konferencje Przewodniczących Rad Powiatowych Izb Rolniczych i kolejne odbędzie właśnie tutaj na Dolnym Śląsku.
Nie o licytowanie się chodzi a o pokazanie, że mimo wszystko jest więcej pozytywów niż zjawisk negatywnych, a obraz naszych gospodarstw i naszych wsi byłby bez aktywności każdego z delegatów rolniczego samorządu wszystkich kadencji gorszy, śmiem twierdzić, że zdecydowanie gorszy. Bo izba ma inspirować, rozpalać tysiące ognisk, które powinny płonąć a nawet tlić się siłą jaka drzemie w jej członkach - Dolnośląskich Rolnikach i naszych rodzinach. Izba ma szukać sprzymierzeńców dla swoich działań. Bez wątpienia tymi sprzymierzeńcami powinni być i są Wójtowie i Burmistrzowie, Radni samorządów gminnych. Bardzo dziękuje Im za życzliwość i wsparcie. Takie same podziękowania kieruję do Starostów Powiatów i wszystkich Radnych, do Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, Marszałków wszystkich kadencji. Zdecydowanie trudniej pracowało by się bez życzliwości instytucji i agencji pracujących na rzecz rolnictwa. Wszystkim dziękuję za każdy objaw życzliwości i okazaną pomoc dolnośląskim rolnikom.
Większość z Was drodzy Rolnicy nie oczekuje dowodów wdzięczności i podziękowań, bo cechuje Was wrodzona skromność, pokora i chęć pracy na rzecz innych ale… Niech ten Jubileusz XX-lecia samorządu rolniczego w naszym regionie będzie dla każdego z nas chwilą refleksji i zadumy nad tym co poprawić, co zmienić i w jakim kierunku podążać. Nie dzisiaj, bo działania na rok, dwa są już przesądzone. Pomyślmy o przyszłości naszych dzieci wykorzystując te doświadczenia o których wspomniałem wcześniej.
Leszek Grala
Prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej